Dziś Saloon Day - nic więc dziwnego, że upłynął nam pod znakiem hazardu: wielkich wygranych i jeszcze większych bankructw (w końcu Saloon [prawie] zawsze wygrywa). Graliśmy m.in. w kości, oczko, bierki, trzy kubki, kółko i krzyżyk, backgammon, barbuta. Potem tradycyjnie angielski.
Po obiedzie (galaretka z wisienkami na deser - mniam!) plażowaliśmy, czekała na nas nowa atrakcja - ślizg pingwina. Ile było przy tym emocji i radości (brzuchy są całe, zdrowe i niezdarte)!!!
Po intensywnym plażowaniu czekało na nas obozowe kino (Lucky Luke) i dokrętki filmowe.
Po kolacji (w tym pączki smażone przez panie kucharki) był bal z loterią fantową i mnóstwem zabaw: musical chairs, kisiel podawany na teleskopowej łyżce (na czas), macarena, odbijanie balonów na zabawne sposoby. Wszystkiemu towarzyszyła dobra muzyka i dźwięki pękających balonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz